Otóż wczoraj, po późnym śniadaniu, postanowiłam udać się na zakupy. Ledwo zdążyłam zejść na dół a kątem oka zobaczyłam przy rynnie coś białego. Kto zgadnie co? Tak, tak młodziutkiego koteczka, który siedział skulony i pomiaukiwał. Powiedziałam do niego: kiciunia, a on mi odpowiedział miau. Od razu zapaliła mi się czerwona lampka w głowie! Po pierwsze u nas wszystkie osiedlowe są wysterylizowane więc żaden maluch nie powinien tutaj sam się pałętać! A po drugie dziki kotek by uciekał... Natychmiast podeszłam do tej skulonej biedy i niewiele myśląc zadzwoniłam do Alicji (mieszkającej w moim bloku), która przygarnęła Leeloo, też znalezioną na moim podwórku. Zapytałam czy nadal myśli o rodzeństwie dla swojej koteczki;)) Tak jak myślałam Alicja, nie zastanawiając się nawet chwili, kazała mi przynieść kotka na górę. Tak to już jest, że jak uratujesz jednego kota to nie możesz przejść juz obojętnie obok innego potrzebującego pomocy... ;) Po drodze spotkałam jeszcze dwie sąsiadki, które mówiły, że ten kotek prawdopodobnie spadł komuś z balkonu, bo widziany był jak chodził po barierce... Znacie moje poglądy na temat niezabezpieczonych balkonów! Nóż mi się w kieszeni otwiera kiedy o tym myślę! Jednak, dla przyzwoitości, nakleiłam na drzwiach wejściowych do bloku, że znalazłam kotka. Po dwóch godzinach odezwał się telefon od właścicielki, która, jak się okazało, wyszła z domu i zostawiła otwarty balkon. Na moje zapytanie czy nie uważa, że to trochę nieodpowiedzialne odpowiedziała, że przecież do tej pory kotka (bo to była koteczka) była grzeczna! Po chwili rozmowy okazało się, że kotka spadła z szóstego piętra! To cud, że jej się nic poważnego nie stało. Naprawdę miałam ochotę nie oddawać tej dziewczynie kociaka, ale jej młodszy brat strasznie się zdenerwował tym co się stało z kicią i nawet zwrócił siostrze uwagę, że mówił, że to niebezpieczne. Cóż, okazuje się, że czasem dzieci wykazują więcej rozsądku i empatii niż dorośli. Oczywiście pouczyłyśmy z Alicją właścicielkę kota, że mogło to się skończyć o wiele gorzej, że takie zachowanie jest nieodpowiedzialne i, że należy zabezpieczać balkon. Miejmy nadzieję, że nas posłucha i nie narazi więcej kotki na niebezpieczeństwo. Trzymam też kciuki, żeby się nie okazało, że kicia ma jakieś obrażenia wewnętrzne.
Niestety nie mam mam żadnych zdjęć koteczki, bo w domu siedziała cały czas za kanapą a ja nie chciałam jej stresować dodatkowo robieniem zdjęć na bloga ;)
***************
Ale chwile radości udało mi się uwiecznić na filmiku:)